Ostatnio, obserwując swoje zachowania zaczęłam rozmyślać nad byciem „ćpunem wiedzy’”.
Codziennie pochłaniam całe mnóstwo nowej wiedzy związanej z tym co robię. Jak lepiej zarządzać czasem, jak prowadzić podcast, Instagram czy YouTube. Wszystkie te informacje są dla mnie przydatne i doceniam to że dzięki Internetowi mogę bezpłatnie mieć dostęp do takiej wiedzy.
Ostatnio zaczęłam inwestować również w płatne kursy i źródła. Robi się tego tak dużo, że nie jestem w stanie wszystkiego przetrawić i przyswoić. Czasem mam nadzieję, że sam zakup jakiegoś produktu pozwoli mi się rozwinąć. Niestety jeszcze nigdy tak się nie stało. Żeby wynieść z czegoś wartość trzeba temu poświęcić czas i uwagę. To oczywiste, jadnak cały czas o tym zapominam i myślę, że nie jestem w tym sama.
U mnie zawsze jest kolejka rzeczy do przyswojenia i nauczenia się. Staram się nią zająć, gdy tylko mam na to czas. Nadrabianie i zajmowanie się kolejnymi kursami lub poznawanie nowych rzeczy sprawia, że zawsze mam je z tyłu głowy. Następnym krokiem po przyswojeniu i poznaniu informacji jest oczywiście jej wdrożenie w życie. Tutaj stykam się z pewnym problemem. Biorą pod uwagę wszystko czego się dowiedziałam, zaczynam stawiać sobie pewne ograniczenia.
Postaram się to zobrazować na przykładzie prowadzenia strony na Instagramie. Dowiedziałam się, że trzeba starać się, aby wstawiane zdjęcia i treść były oczywiście przyjazne dla oka. To jest w miarę oczywiste, ale ważne jest też, żeby nasz profil tworzył spójną całość. Tutaj właśnie pojawia się ograniczenie. W mojej głowie pojawia się pomysł na nową treść, którą chciałabym przekazać moim obserwującym. Problem w tym, że ta treść nie pasowałaby do mojego profilu. Wtedy ostatecznie z niego rezygnuje lub zmieniam go tak, że ostatecznie staje się on czymś innym. Mam wrażenie, że trochę zatracam siebie, moja przestrzeń ograniczona jest pewnym zestawem zasad. Słuchanie zasad zniechęca też do eksperymentowania. Jeżeli słyszałam, że jakiś rodzaj treści nie działa, to nie będę już testować tego pomysłu. Trzeba uważać, aby nie wpaść w taką pułapkę. Jeżeli już w nią wpadliśmy, to chętnie podzielę się z wami jak z niej wyjść.
Jak wyjść z błędnego koła
Przede wszystkim wybierajmy te rady, które nam odpowiadają i testujemy je przez jakiś czas. Jeśli wdrożymy nową informację, a ona niewiele zmieni naszą sytuację lub tylko niepotrzebnie ją skomplikuje – możemy ją uznać za przetestowaną i ją odrzucić.
Zawsze warto uczyć się nowych rzeczy i zgłębiać tematy, które nas interesują lub w ramach których działamy. Jeżeli jednak nowe informacje tylko mieszają nam w głowie i ograniczają naszą swobodę działania, warto skontrolować co rzeczywiście warte jest przestrzegania.
Natłok zasad może również spowodować w nas niechęć do wykonywania różnych czynności. Wynika to ze strachu przed niespełnieniem wszystkich nowo poznanych zasad. Takie zachowanie trudno jest samemu kontrolować. Często robimy to podświadomie i na początku ciężko stwierdzić, dlaczego właściwie nie chcemy czegoś robić. Sama miałam taką sytuację z wspomnianą wcześniej stroną Instagramie. Wciąż odkładałam wstawienie nowego posta i dopiero po pewnym czasie zastanowiłam się, dlaczego wciąż się z tym wstrzymuje. A powstrzymywał mnie strach przed tym, że mój kolejny post nie będzie idealny. Ostatecznie doszłam do wniosku, że warto jest brać pod uwagę różne zdobyte rady. Jednak najważniejsze dla mnie jest to, żeby w tworzonej przeze mnie treści przekazać siebie.
Świetnym i banalnie prostym sposobem na poradzenie sobie z bałaganem w naszej głowie jest długopis i kartka. Przelania naszych myśli na papier pozwoli dać upust temu wszystkimi co chaotycznie biega po naszej głowie. Następnie sobie to wszystko ułożyć i uporządkować. Warto poświęcić chociaż 5 minut na taką autoanalizę. Można też przyjrzeć się swoim ostatnim sukcesom i porażkom. Dlaczego coś nam się udało, a coś niekoniecznie. Z tych materiałów możemy wyciągnąć własne wnioski i stworzyć własne wartościowe dla nas rady.
Przeczytaj także: 3 darmowe narzędzia do mierzenia czasu pracy zdalnej
