To uczucie, kiedy skreślasz zadanie. To uczucie, kiedy cały zeszyt jest zapisany. To uczucie, kiedy otwierasz zupełnie nowy planer i czujesz się, jakbyś dostała nowe życie. Dziś będzie o mojej relacji z planowaniem na papierze.
Raz jesteśmy razem, a raz w niego wątpię ale zawsze wracam
Moja relacja z planowaniem na papierze na własnych zasadach jest trudna, ale zawsze do niej wracam. Przez chwilę myślałam, że wystarczy mi tylko to co mam w Asanie lub innej aplikacji komputerowej.
Potem wróciłam do planera pełnego czasu.
Potem przeniosłam się na Passion Planner ale okazało się, że tam jest za mało miejsca na moje zadania.
Znowu wróciłam do planera.
Przestałam całkowicie zapisywać swoje zdania (to czas wypalenia).
I wróciłam do planera, który jak zawsze jest niezastąpiony.
Ale czy to musi być akurat ten PLANER?
To wcale nie musi być akurat planer pełen czasu. Ja po prostu je lubię za papier, format i wygląd. To może być zwykły zeszyt. To może być wszystko inne: kalendarze, organizery i inne wynalazki.
Ja jak zawsze znalazłam coś co mi najbardziej odpowiada.
Cały zamysł w moim przypadku jest taki, że chcę mieć dowolność tego co, kiedy i ile będę zapisywać.
Teraz mój planer jest bardziej dziennikoplanerem i brudnopisem.
Co zapisuje w moim planerze?
Wszystkie moje zadania na dany dzień, harmonogram jeśli mam jakieś spotkania lub musze wyjść.
Zadania Aleksa, z którym pracuje.
Moje notatki, przemyślenia.
Notatki ze spotkań.
Burze mózgów sama ze sobą.
Ten sam planer to też miejsce moich porannych zapisków: afirmacje, wdzięczność, poranna strona, podsumowanie dnia i tak każdego dnia.
Planowanie na papierze – dlaczego zawsze wracam?
Lubię to zapisywanie, spisywanie i zakreślanie.
Moje planery nie są najpiękniejsze w środku, nie ma tam wymyślnych liter, kolorów i nie wiadomo czego (chociaż bardzo bym chciała). Moje planery są całe pokreślone. Jeśli dany dzień jest cały pokreślony znaczy, że to był dobry dzień.
Mimo, że wszystko mam pięknie uporządkowane w Asanie, to właśnie mój papierowy planer jest moim centrum dowodzenia na cały dzień! Lubię mieć wszystko wypisane w jednym miejscu, lubię do swoich zadań dodawać komentarze, notatki i rzeczy, które są tylko dla mnie. Na wypadek, gdybym kiedyś chciała do czegoś wrócić i szukała lekcji, której właśnie się nauczyłam danego dnia.
Taka samoświadomość jest dla mnie bardzo ważna. Od kiedy bardziej zaczęłam zwracać na siebie uwagę i w ogóle się dostrzegłam, że ja tu jestem, myślę, czuję i żyję to zaczęłam siebie lubić. Zaczęłam zastanawiać się czego nauczyłam się danego dnia, skąd mój brak energii, skąd więcej energii. Skąd moja niechęć do czegoś, dlaczego cały czas coś odkładam? Dlaczego się uśmiecham na koniec dnia, a dlaczego danego dnia płaczę w poduszkę?
To wszystko można ubrać w piękne słowa pisząc. I właśnie te wszystkie lekcje są w moich planerach i dlatego do nich ciągle wracam.
Co z tego możesz wziąć dla siebie?
Raczej nie jesteś tu po to, żeby się dowiedzieć czegoś o mnie. Jesteś tu po to, żeby wziąć coś z tego dla siebie.
Zachęcam Cię do zastanowienia się czy Twój system planowania jest najbardziej „TWÓJ” i wspomaga twoją produktywność? Pomaga realizować kolejne zdania? Pomaga poczuć się lepiej? Nie przytłacza Cię?
Nawet najlepsza aplikacja, najpiękniejszy planer i najcudowniejszy kalendarz nic nie da, jeśli nie będzie dopasowany do tego czego w danym momencie potrzebujemy!
Trzymam za Ciebie kciuki!
Przeczytaj także: Idealny plan dnia, czyli moja codzienna rutyna
